Niezwykłe przygody kredek

Niespodziewany powrót

Rozdział 7 Niespodziewany powrót

Wreszcie zakończył się rok szkolny i nastały upragnione wakacje. Dla kredek był to czas wielu przygód. Patryk dostał na urodziny nowy rower i często jeździł z rodzicami na wycieczki. W plecaku chłopca zawsze jednak znalazło się miejsce dla ulubionych kredek i kilku kartek z bloku. Pracowicie i szczęśliwie upływało kredkom lato, aż do pewnego pechowego dnia.

To była lipcowa niedziela. Pogoda była cudowna. Patryk z rodzicami postanowili wybrać się rowerami za miasto. Od rana trwały przygotowania i planowanie trasy, która prowadziła do bukowego lasu. W końcu mogli wyruszyć.

Jechali spokojną i malowniczą okolicą. Najpierw przejechali przez osiedle kolorowych domów, później mijali pola żółtego rzepaku i rozległe pastwiska pełne krów i koni. Patryk zastanawiał się po drodze, co narysuje na pamiątkowym obrazku z wycieczki. Upał tego dnia okazał bardzo męczący i wszyscy marzyli, by znaleźć się już w chłodnym lesie. Gdy wreszcie dotarli na miejsce mogli odetchnąć.

Był to stary, szlachetny las. Wysokie, srebrzyste buki dawały chłodny cień i cicho szumiały. Przejażdżka leśną drogą była bardzo przyjemna. Podziwiali drzewa i rozkoszowali się świeżym powietrzem pełnym leśnych zapachów: igieł, liści, kwiatów i wilgotnej ziemi. Następnie przejechali przez leśną polanę i niespodziewanie wjechali znów w ciemniejszy i gęstszy las. Droga zaczęła się mocno zwężać, a gałęzie drzew i krzewów zwisały nad nią.

– Aaa…!- krzyknął nagle Patryk.

– Czy coś ci się stało? – spytał tata.

– Zahaczyłem plecakiem o jakąś gałąź, ale chyba wszystko w porządku – odpowiedział.

Nie wiedział jednak o tym, że gałąź szarpnęła za zamek i odpięła plecak. Ujechali jeszcze kawałek w gąszczu i nagle wyjechali z lasu na ulicę. Wówczas tata zdecydował, że trzeba zawracać i poszukać w lesie miejsca na piknik.

– Zakręcamy przy tamtym przystanku autobusowym – powiedział i wskazał przed siebie.

– Dobrze – zgodziła się mama. – Wracajmy na tą uroczą polanę odpocząć.

Gdy dojechali na miejsce rozłożyli kraciasty koc pod wysoką brzozą i zjedli pyszne kanapki z dżemem truskawkowym i czekoladą. Potem nazbierali jagód, a Patryk postanowił narysować otaczający ich widok. Sięgnął do plecaka po kredki i zobaczył, że jego boczna kieszeń jest otwarta i pusta.

– O nie! Zgubiłem moje kredki! – zawołał. – Musimy ich poszukać.

– No tak, skoro nie zasunąłeś suwaka to wypadły.

– Zasunąłem, na pewno – zapewniał Patryk.

– Nie martw się. Znajdziemy je po drodze do domu – zapewnił tata. – Zaraz będziemy wracać.

Przez całą powrotna drogę Patryk i rodzice wypatrywali zgubionych kredek. Niestety nie znaleźli ich. Chłopiec był bardzo smutny z powodu tej straty.

Natomiast zgubione kredki wypadły z otwartego plecaka przy przystanku autobusowym. Zdziwione i zaniepokojone pytały:

– Co się stało?

– Dlaczego leżymy w trawie?

– Gdzie jest Patryk?

– To koniec – rzekła czerwona. – Wypadłyśmy z plecaka i zostałyśmy same w lesie. Musimy postanowić, co robimy?

– Boimy się – zaczęły cicho popłakiwać biała i żółta.

– Nie chcę tu zginąć – panikowała różowa.

– Cicho, nie płaczcie! – odezwała się zielona. – Spójrzcie tylko. Czy ten widok wam coś przypomina?

– Tak! To tędy przechodziłyśmy, kiedy rok temu uciekłyśmy z komody – zauważyła żółta.

– Racja! To tu wsiadłyśmy w autobus – potwierdziły zaraz inne kredki .

– No, to przynajmniej wiemy, gdzie jesteśmy? – powiedziała czerwona. – Mamy tylko jedno wyjście: musimy wrócić do naszego dawnego domu. To przecież nie daleko stąd.

– Ale będziemy tęsknić za Patrykiem i rysowaniem – zmartwiła się niebieska.

– I za szkołą – rozżaliła się różowa.

– Wiem o tym – zgodziła się z nimi czerwona. – Ale nie mamy wyboru, musimy ratować się.

Kredki ruszyły więc znajomą drogą w kierunku swojego dawnego domu. Droga była prosta i szybko znalazły właściwy dom. Uradowane weszły na podwórko i spostrzegły uchylone drzwi.

– Jesteśmy uratowane! – zawołały.

Wbiegły na ganek i ostatkiem sił dotarły do pokoju

– Teraz do komody! – zarządziła czerwona. – Tylko jak? – spytała.

Zmęczone i bezsilne kredki położyły się obok komody na podłodze.

– Znów czeka nas smutne i nudne życie – mówiły.

– Ale przynajmniej nie zginęłyśmy – pocieszała je zielona.

Zmęczone i przygnębione szybko zasnęły.

Wkrótce do pokoju weszła Zosia, ich dawna właścicielka.

– O moje kredki! – zawołała zdziwiona patrząc na nie. – Co one robią na podłodze?

Pozbierała je, włożyła do ich eleganckiego metalowego pudełka i zawołała brata:

– Jasiu! Chodź do mnie! Zobacz co znalazłam. Może porysujemy razem?

Kredki nie wiedziały, że Zosia ma młodszego trzyletniego braciszka. Nigdy wcześniej nie poznały Jasia. Wszystkie cieszyły się jednak bardzo, że znów trafiły w dziecięce ręce i będą rysować. Niespodziewanie kiedy wróciły do swojego domu znów stały się użyteczne. Nikt nie wiedział, jakie niezwykłe przygody przeżyły przez miniony rok kredki Zosi. One natomiast wiedziały już, jak wygląda kolorowy świat, ukończyły pierwszą klasę i wiele się nauczyły. Długo jeszcze wspominały ten szczęśliwy czas. Najważniejsze jednak, że nadal były komuś potrzebne. Choć Jaś był jeszcze mały to chętnie uczył się rysować. Zosia zaś nie mogła nadziwić się, że jej kredki tak ładnie rysują. Mówiła, że o wiele lepiej, niż wtedy gdy ostatni raz ich używała.

Patryk natomiast dostał od mamy nowe kredki. Długo żałował, że zgubił te ulubione, ale w końcu przyzwyczaił się. Dalej dużo rysuje i zabiera nowy zestaw na swoje wycieczki.