Niezwykłe przygody kredek

Niebezpieczna przygoda nad morzem

Rozdział 9 Niebezpieczna przygoda nad morzem

Nareszcie nadeszła piękna wiosna. Spragniony słońca i ciepła Jaś często bawił się na dworze nowymi zabawkami. Wywrotka, koparka, wiaderko i łopatki ciężko pracowały w piaskownicy. Chłopczyk bardzo rzadko rysował i nigdy nie wynosił na dwór kredek. Pamiętał dobrze jak mama ratowała je gdy zmokły. Kredki smutno zerkały w stronę okna i marzyły o przygodach. Aż do pewnego letniego dnia.

W lipcu rodzice wraz z dziećmi wybierali się na wczasy nad morze. Wszystko było już przygotowane do wyjazdu, kiedy niespodziewanie Zosia zapakowała kredki do małego plecaka. Nagle wszystko miało się dla nich zmienić. Szczęśliwe śmiały się i planowały wakacje:

– Hurra! Zobaczymy morze – zawołała niebieska.

– Będziemy spacerować po plaży i wygrzewać się w słonku – cieszyła się żółta.

– I budować zamki z piasku – planowała brązowa.

– I jeść truskawkowe lody – rozmarzyła się różowa.

– I szukać bursztynów.

– I oglądać statki – wymieniały po kolei kredki.

Planów i marzeń miały wiele, jednak na wczasach wszystko wyglądało inaczej niż sobie wyobrażały.

Każdego dnia, zaraz po śniadaniu cała rodzina wychodziła na plażę. Z wielkiej torby dumnie wyglądały ulubione wiaderko i łopatki Jasia. O kredkach niestety nikt nawet nie pomyślał. Smutne straciły nadzieję, że jednak zobaczą morze i przeżyją nowe przygody. Tymczasem na ostatni dzień przed wyjazdem tata zaplanował najlepszą atrakcję – rejs pirackim statkiem. Większość bagaży była już spakowana na powrót. Jedynie niewielki plecak, ten w którym leżały kredki był jeszcze pusty. Mama schowała więc do niego kilka rzeczy na wycieczkę. Następnie wszyscy udali się do portu.

– Nareszcie zobaczymy morze! – wołały szczęśliwe kredki .

Wycieczkowy piracki statek stał przycumowany w przystani. Czarne żagle i wielka armata odróżniały go od innych statków. Dzieci bardzo cieszyły się na jego widok, gdyż długo czekały na ten rejs. Kiedy wreszcie weszli na pokład Zosia zajęła najlepsze miejsca przy prawej burcie. Fale lekko kołysały statkiem. Niebo mieniło się wieloma barwami. Zapowiadał się wspaniały zachód słońca. Płynęli powoli, podziwiając ten piękny widok. Niestety Jaś szybko znudził się. Otwarł plecak szukając czegoś ciekawego. I cóż to? W jednej z kieszeni znalazł swoje ulubione, trochę zapomniane kredki. Ucieszył się bardzo. Wyjął je z pudełka i bawił się kulając je po ławce.

Niespodziewanie zabębniły bębny i na pokład wkroczyli piraci. Wystraszony Jaś szybko wskoczył na kolana mamy. Całe szczęście to było tylko przedstawienie. Trochę straszne ale i śmieszne za razem. Tak jak to zwykle bywa w opowieściach o piratach, łotry chciały obrabować pasażerów i zając statek. Na szczęście byli okropnie niezdarni. Niektórzy niedowidzieli inni niedosłyszeli i żaden z pasażerów nie dał się takim piratom. Wszyscy śmiali się do łez i nikt nie zauważył, że gdy nagle mocniej zakołysało statkiem, to kredki wraz z pudełkiem spadły pod ławkę. Zmęczony Jaś zasnął na kolanach u mamy. Wkrótce rejs dobiegł końca i rodzina opuściła statek. Natomiast na pokładzie zostały zapomniane kredki, które nie martwiły się tym wcale. Zachwycone wołały:

– Hurra! Hurra! Jak cudowne jest morze i niebo i nasz statek! Znów jesteśmy wolne! – -Będziemy do końca naszych dni pływać na tym okręcie.

– Będziemy marynarzami! – wołała biała.

– Nie! Piratami! – poprawiła ją czarna.

Ich radość nie trwała jednak długo. Po skończonym rejsie gruby kapitan przeszedł przez pokład. Od razu zauważył pod ławką kredki. Schylił się niechętnie. Pozbierał je, włożył do pudełka i mruknął pod nosem:

– Ach te dzieciaki, zawsze muszą bałaganić.

Spojrzał na blaszane pudełko i bez wzruszenia, z rozmachem wyrzucił je za burtę. Wprost do morza. Kredki opadały i opadały, aż dobiły dna.

– Co się stało? – spytała przestraszona różowa.

– Nie wiem, ale fajnie było tak szybko lecieć – odpowiedziała zadowolona niebieska.

– Chyba spadać, a nie lecieć – poprawiła ją czerwona.

– Tylko gdzie my spadłyśmy? – pytała zaniepokojona zielona.

– Obawiam się, że na dno morza – odpowiedziała czerwona.

I to była niestety prawda. Metalowe pudełko było teraz ich okrętem. Chroniło je przed zalaniem i ratowało im życie. Fale raz unosiły je kołysząc, to znów upuszczały na dno. Kredki nie miały nadziei na ratunek.

– Smutno kończą się nasze przygody i życie – płakała biała.

– Niestety – zgodziła się z nią czerwona.

Jednak inne było ich przeznaczenie. Całe szczęście nie miały zginąć w morzu. Wieczorne fale stawały się coraz większe i niosły ze sobą dużo wody, którą wyrzucały na ląd. Kredki unoszone z prądem zbliżały się coraz bardziej do brzegu. W końcu ogromna fala wyrzuciła je na plażę. Były uratowane.

Następnego dnia Jaś wraz z rodziną wracał do domu. Nikt nie zauważył braku kredek, nieumyślnie zostawionych na statku. Chłopiec przywiózł znad morza mnóstwo pamiątek i nowych zabawek. Kiedy jednak przypomniał sobie o kredkach, to bardzo żałował, że je zgubił.