Niebezpieczny powrót
Contents
Rozdział 8 Niebezpieczny powrót
Aromatek minął bagna, potem wielkie jezioro, aż w końcu dotarł nad górzystą krainę. Wzniósł się wyżej nad wysoką górę, a wtedy zerwał się porywisty wiatr. Nagle silne podmuchy potargały delikatne skrzydła. Aromatek zaczął gwałtownie spadać. Czarne lilie wypadły mu z rąk. Myślał, że rozbije się o strome skały, lecz wiatr zrzucił go prosto w wielką zaspę śniegu. Był uratowany, niestety stracił bezcenne kwiaty. Zrozpaczony szukał ich na zboczu góry. Nagle poślizgnął się i wpadł w skalną jaskinię. Przemoczony i zziębnięty postanowił zostać tam do rana. Znalazł trochę suchych gałęzi i rozpalił ognisko. Wyjął ciastka z kwiatowego pyłu. Wówczas zauważył skradająca się do niego gromadkę szarych myszek. Przyciągnął je niebywale słodki zapach pysznych ciastek. Głodne myszki nieufnie patrzały na skrzata.
– Nie bójcie się, podejdźcie – wyszeptał. Pokruszył jedno ciastko i rzucił im. Potem drugie i trzecie, gdyż okruszki znikały w mgnieniu oka. Myszki nigdy nie jadły takich pyszności. Gdy wszystko zjedli, Aromatek zasnął, a jego towarzyszki wraz z nim.
Rano skrzat wyczołgał się szybko z jaskini, by odnaleźć zaginione kwiaty. Bez nich nie ma po co wracać. Niespodziewanie dołączyła do niego gromadka myszek.
– Myszki! Pomóżcie mi proszę szukać moich kwiatów. Zgubiłem je tu wczoraj. To czarne lilie, są mi bardzo potrzebne.
Myszki zrozumiały go i rozbiegły się po górze. Zaglądały do najmniejszych skalnych szpar i wspinały się na pionowe ściany. W końcu udało się. Odzyskały lilie leżące pomiędzy zwałem kamieni. Uradowany Aromatek podziękował im serdecznie za pomoc i mógł wreszcie wyruszyć w powrotną drogę.
Kiedy skrzat zszedł wreszcie z ośnieżonej góry dotarł w gęsty, ciemny las. Nie znał drogi i wszystko wydawało się w nim groźne i straszne. Wysokie drzewa nie wpuszczały słońca i w lesie cały czas panował półmrok. Nie było słychać śpiewu ptaków, a ostre ciernie czepiały mu się do nóg. Nagle usłyszał złowrogie wycie. Teraz naprawdę bał się. To były wilki. Jedyne co mógł zrobić to przestraszyć je ogniem. Zebrał suche gałęzie i rozpalił ognisko. Stanął za nim ściskając w ręku znaleziony długi kij.
– Miecz to nie jest – pomyślał, ale może nie odważą się tu podejść.
Niestety, mylił się i wkrótce bestie okrążyły go ze wszystkich stron. Był w pułapce. Obawiał się, że już po nim. Nagle coś poczuł. W powietrzu unosił się znajomy zapach, a właściwie smród. Spojrzał w górę i pomiędzy gałęziami drzew zauważył latającego smoka.
– Smokliwy! – zawołał z całych sił – Ratuj mnie Smokliwy!
Rzeczywiście był to jego przyjaciel, na swojej codziennej wyprawie. Po chwili usłyszał wołanie z głębi lasu. Aromatek krzyczał na całe gardło. Smok zniżył lot i dostrzegł skrzata otoczonego przez szczerzące zęby bestie. Bez zastanowienia dmuchnął wielkim płomieniem opalając najwyższe czubki drzew. Przerażone wilki rozbiegły się. Aromatek był uratowany.
Cały i zdrów usiadł na plecach swego wybawcy i wkrótce szczęśliwie dotarł wreszcie do swojej chatki. Po drodze dowiedział się, jak Smokliwy uratował księstwo i znów zamieszkał w zamku. Choć wszyscy traktowali go jak bohatera, to nadal dokuczał im jego zapach. Smok cały czas czekał na Aromatka, którego niespodziewanie uratował przed śmiercią. Teraz wreszcie po wielu niebezpiecznych i niesamowitych przygodach skrzat mógł zabrać się do pracy nad pachnidłem.