Aromatek i Smokliwy

Wyprawa po różę stulistną

Rozdział 3 Wyprawa po różę stulistną

Po południu Aromatek dotarł do podnóża najwyżej góry, jaką w życiu widział. Na samą myśl o wspinaczce bolały go nogi i plecy, na których dźwigał podróżny tobołek. Cóż jednak miał zrobić. Jak raz coś postanowił, to nic nie mogło go powstrzymać. Wędrował przez dwa dni, aż wreszcie udało mu się i znalazł się na górze. Szczyt tonął we mgle i skrzat ostrożnie posuwał się do przodu. Nagle jego oczom na gołej skale ukazał się piękny, zielony krzew obsypany mnóstwem drobnych, różowych kwiatów.

Skrzat wyjął duży płócienny wór i zrywał pachnące kwiaty. Wtedy nagle usłyszał cichutki głosik:

– Przestań, przestań.

– Kto to powiedział? – zapytał wystraszony skrzat. – Jest tu ktoś?

– To tylko ja. Tylko ja.- odezwał się krzew róży.

– Różo ty mówisz?. Jak to możliwe? Jesteś żywa?

– Jestem wyjątkową różą wyhodowaną na tej skale przez górskie elfy. To dzięki nim tu rosnę i dla nich są moje kwiaty. Królowa elfów śpi w płatkach moich róż. Na pewno będzie zła, jeśli dowie się, że ktoś ukradł jej kwiaty. Dlatego proszę cię, przestań je zrywać i uciekaj stąd dopóki możesz.

– Ale różo, nie mogę. Szukałem cię przez wiele dni. Twoje kwiaty są mi potrzebne do uratowania pewnego smoka.

– Smoka? O nie! Jak elfy dowiedzą się o smoku to będą bardzo złe. Lepiej odejdź stąd.

Aromatek nie zdążył już nic odpowiedzieć, gdyż w jego stronę wystrzelono mnóstwo małych, błyszczących strzał. Skrzat znalazł się w pułapce. Strzały nie zraniły go, lecz utworzyły klatkę. Wtedy cała armia małych elfów podeszła bliżej, a królowa w złotej pelerynie krzyknęła cienkim, lecz donośnym głosikiem:

– Mamy cię złodzieju. Myślałeś, że możesz kraść bezkarnie moje róże.

– Przeprasza królowo, nie chciałem cię okraść. Ja po prostu potrzebowałem tych róż.

– Ach tak. I to ma cię usprawiedliwić. Każdy czegoś potrzebuje, ale nie oznacza to, że może to sobie wziąć. Wiedz, że wśród elfów kradzież to poważne przestępstwo i zostaniesz surowo ukarany. Zakujcie go w kajdany i zamknijcie w lochu. Jutro będzie osądzony – rozkazała królowa.

Aromatek związany kawałkiem konopnego sznurka został zamknięty w starej kuchni w zamku elfów. Królowa chciała wydawać się groźna, jednak elfy nie posiadały kajdanów, ani lochów. Kradzież była dla nich poważnym przestępstwem, lecz nigdy nie ujęli żadnego złodzieja. Elfy nie miały nic szczególnie cennego. Zbierały głównie kwiaty i ich pyłki oraz opiekowały się zwierzętami. Nie miały skarbów i bogactw. Róża stulistna była ich najcenniejszym skarbem.

Aromatek bez problemu rozerwał cienki sznurek i uwolnił ręce. Rozejrzał się wówczas po starej kuchni. Wśród regałów i półek zapełnionych garnkami i patelniami trudno było znaleźć coś oprócz kurzu i pajęczyn. W kącie stały wiadra z orzeźwiającą deszczówką, więc cieszył się, że przynajmniej nie umrze z pragnienia. Pod ściana zauważył worek z różami i swój tobołek. Na szczęście zostało w nim trochę jedzenia. Miał pół bochenka chleba i kostkę masła. Otworzył worek z różami, a ich zapach napełnił całą kuchnię. Aromatek był zachwycony.

– Co zrobić z tymi cudownymi kwiatami? Jeśli zostawię je w worku to zwiędną i zgniją. I na nic to wszystko? – Rozejrzał się znów po kuchni i wpadł na świetny pomysł:- tu zrobię różane pachnidło.

Wziął największy garnek, nalał deszczówki, wsypał cały wór róż i postawił na piecu. Na szczęście pod kominem był zapas drewna. Po chwili rozpalił ogień a w wielkim garze gotował różany płyn. Potem dodał swoją kostkę masła i zamieszał wywar drewnianą chochlą. Całą noc stal przy piecu. W końcu nadmiar wody odparował z płynu i z gęstej mikstury uformował równiutkie kostki mydła.

W południe przyszli po niego strażnicy, aby zaprowadzić go przed sąd. Ze zdziwieniem patrzyli na tajemnicze różowe kostki.

– Co to jest?- spytał jeden z nich

– Mydło – odpowiedział z duma skrzat.

Drugi pędem pobiegł po królową.