Aromatek i Smokliwy

Atak na zamek

Rozdział 5 Atak na zamek

Smokliwy w tym czasie jak zwykle siedział w swojej jaskini. Od dawna wszystkie jego dni wyglądały tak samo. Zawsze rano ktoś z zamku podrzucał mu pieczone kurczaki i kaszę na śniadanie, potem wylegiwał się przed grotą, po południu robił sobie mały przelot nad lasem i wieczorem znów przynoszono mu kolację. Smok był bardzo samotny i znudzony takim życiem. Każdego dnia z nadzieją wyczekiwał na skrzata ze specjalnym pachnidłem. Tego dnia jednak wydarzyło się coś niespodziewanego. Rano wpadł do jaskini posłaniec z zamku z bardzo złą wiadomością. Okazało się, że podły król z sąsiedniego królestwa zwany Okrutliwym najechał zamek księżniczki Liliany. Nikt nie spodziewał się tego ataku i wojsko było zupełnie nie przygotowane do walki. Słabo uzbrojeni żołnierze ostatkiem sił bronili murów zamku. Księżniczka była w wielkim niebezpieczeństwie. Teraz tylko Smokliwy mógł ocalić królestwo. Zgodził się oczywiście, tylko nie wiedział jak. Nigdy do tej pory nie zionął ogniem, ani nie krzywdził nikogo. Musiał teraz obudzić w sobie prawdziwego smoka. Stanął na brzegu skały, zamachał mocno wielkimi skrzydłami i uniósł się w powietrze lekko jak ptak. Po chwili zobaczył z góry wielką armię otaczającą zamek księżniczki Liliany. Wrogie wojska strzelały w mury z armat i łuków. Ich zbroje lśniły w słońcu i wyglądały jak błyszczący pierścień otaczający zamek. Smokliwy leciał wysoko przebijając chmury i przygotowywał się do ataku. Wróg nie widział go, ani nie spodziewał się smoka, jednak żołnierze na zamku byli pewni, że jest już blisko. Czuli jego smoczy odór i cieszyli się z nadciągającej pomocy. Wkrótce przeleciał nad wrogą armią próbujący wykaszleć z gardła prawdziwy ogień. W końcu buchnął z całą siłą na wroga i zapalił drewniane armaty. Wówczas armia łuczników wypuściła na niego mnóstwo strzał. Smokiwy manewrował pomiędzy ich ostrymi grotami. Nagle jedna ze strzał trafiła go w tylną nogę. Po chwili kolejne w bok i ogon. Smok zajęczał z bólu. Uciekł wyżej lecz z całych sił zionął i palił potężnym ogniem wrogą armię. Okrutliwy o mało nie zginął. Jego żołnierze uciekali w popłochu. Zamek był ocalony. Cały dwór księżniczki Liliany wiwatował na cześć smoka.

  • Smokliwy!, Smokliwy! Uratowałeś nas – krzyczeli. Nikt nie myślał o jego niemiłym zapachu. Liczyło się tylko to, że uratował królestwo. Księżniczka Liliana wyszła na dziedziniec by osobiście podziękować smokowi i wtedy zauważyła wbite w niego strzały.
  • Lekarza – zawołała – Sprowadźcie tu lekarza.

Ranny Smokliwy leżał na boku pojękując cicho. Zielona krew sączyła się z ran a przerażony tłum czkał na medyka.