Mały

Wędrówka

Rozdział 2 Wędrówka

Eryk postanowił opuścić dom i rodzinne strony. Wstydził się swojego wyglądu. Często za dnia chował się, a nocą podążał przed siebie. Żywił się tym, co znalazł po drodze. Potrafił doszczętnie splądrować napotkany ogródek bądź sad. Jabłka, gruszki czy marchewki były mało sycące. Musiał zjeść ich naprawdę dużo. Był teraz ogromny i nieszczęśliwy. Nawet zwierzęta schodziły mu z drogi. Żaden lis czy dzik nie zbliżał się do niego. Psy uciekały na widok olbrzyma. Och jak on bardzo pragnął cofnąć czas. Jak bardzo żałował tego, co się stało. Był głupi wypowiadając swoje marzenie. Jak srogą karę teraz płaci, a co czeka go dalej? Jak długo będzie uciekał i dokąd tego nie wiedział. Szedł i szedł przed siebie, a ziemia drżała pod jego stopami. Kiedy myślał o swoich rodzicach, łzy wielkie, jak szklanka wody spływały z jego oczu, uderzając z pluskiem o ziemię. Tymczasem jego rodzice i wszyscy mieszkańcy wsi poszukiwali go.

Mijały dni, a olbrzym wędrował dalej. Pewnego razu przechodził przez spustoszony przez wichurę las. Połamane drzewa leżały na leśnej drodze. Eryk postanowił uprzątnąć ten bałagan. Z jego wzrostem i siłą ułożenie na poboczu powyrywanych drzew było łatwe i proste .Wśród gałęzi zauważył ptasie gniazdo. Leżało na ziemi, a w środku były jaja.

– Muszę je uratować – postanowił. Podniósł gniazdko i ułożył je na swojej głowie. W gęstych, brązowych pokręconych włosach było zupełnie jak w konarach drzew. Niebawem gniazdko zauważyła para drozdów. Okazało się, że należało do nich. Ptaki nie potrafiły same uratować jaj. Były wdzięczne olbrzymowi za pomoc. Szybko zadomowiły się w jego czuprynie. Czuły się dobrze i bezpiecznie. Olbrzym natomiast cieszył się z ich towarzystwa i wyczekiwał na wyklucie piskląt.

Później wędrował przez porośnięte krzewami polany. Niespodziewanie zauważył w trawie czerwone krople krwi. Zaniepokojony rozchylał krzaki, aż znalazł szarego zajączka uwięzionego w metalowych sidłach.

– O mój biedny , wpadłeś w sidła kłusowników. Zaraz cię uwolnię – zapewnił wystraszone zwierzę. Bez trudu rozchylił metalowe szczęki. Zajączek wyjął skaleczoną łapkę i uciekł . Jak większość zwierząt bał się spotkania z olbrzymem . Eryk połamał metalowe wnyki aby żadne zwierzę więcej nie wpadło w nie.

Innym razem , gdy szedł przez las w pobliżu górskich pastwisk zauważył sforę dzikich wilków. Bestie szykowały się do ataku na bezbronne stado owiec. Wilki nie spodziewały się, że ktoś im w tym przeszkodzi. Eryk rozgromił tę sforę. Rzucał w wilki wielkimi kamieniami. Spore głazy były dla niego jak piłki. Bestie nigdy nie widziały tak ogromnego i silnego człowieka. Wystraszone uciekły w ciemny las. Eryk był pewien, że nigdy nie odważą się wrócić na pastwiska i nie będą polować na owce ani zagrażać ludziom.

W tym czasie w gnieździe drozdów wykluły się pisklęta . Olbrzym z radością je obserwował. Wędrując dotarł w góry, gdzie często padały obfite deszcze. Eryk chował się wówczas w gęstym lesie . Pod parasolem kolorowych liści przeczekiwał ulewy . Pewnego razu zauważył że, niegroźny do tej pory potok zmienił się w szeroką, rwącą rzekę. Spiętrzona woda zaczęła zagrażać okolicznym domom. Mieszkańcy w pocie czoła napełniali worki z piaskiem budując z nich wały ochronne. Wody niestety szybko przybywało, a zbudowane wały były za słabe, by powstrzymać zbliżającą się powódź. Eryk postanowił pomóc mieszkańcom wsi. W nocy gdy wszyscy spali przyszedł nad wodę. Oderwał długie rękawy swojej koszuli oraz wyrwał kilka swoich kręconych włosów. Jeden koniec każdego rękawa związał włosem. Następnie napełnił rękawy piskiem i związał drugie końce. Z grubo wypełnionych piaskiem rękawów powstały solidne wały przeciwpowodziowe. Ułożył je przy potoku, w najbardziej zagrożonych miejscach. Mieszkańcy nigdy nie dowiedzieli się kto im pomógł, lecz byli bardzo wdzięczni swojemu wybawcy. Wkrótce deszcze przestały padać i woda w potoku opadła. Wały jednak zostały na brzegach, aby zawsze chronić przed powodziami.

Eryk cieszył się, kiedy mógł pomóc ludziom czy zwierzętom. Czuł się wtedy potrzebny. Choć jego wzrost nie dawał mu szczęścia, to starał się akceptować to kim jest. Nie użalał się już nad sobą jak kiedyś.