Magiczne buty

Sekret Pieskowej babci

Rozdział 3 Sekret Pieskowej babci

Pani Zosia mieszkała w małym mieszkanku na trzecim piętrze . Była samotna i żyła bardzo skromnie. Brakowało jej pieniędzy na wiele rzeczy, lecz mimo to była pogodną i bardzo miłą osobą. Lubili i znali ją wszyscy mieszkańcy bloku. Tego dnia pani Zosia wracała do domu bardzo zadowolona. Cieszyła się z pięknych, znalezionych butów i miała nadzieję, że będą na nią pasować. Kiedy wreszcie ubrała je była zachwycona. Pasowały doskonale i były niesamowicie wygodne. Choć nie zamierzała już nigdzie wychodzić, to nagle nie mogła powstrzymać się od spaceru. Prawie biegiem zeszła na dół a potem do parku. Miała mnóstwo energii. Podskakiwała z radości. Zauważyła staruszka siedzącego na ławce z wyrywającym się psem.

– Chyba piesek chciałby pospacerować? – spytała

– O tak. On chciałby, ale ja nie mam siły – odpowiedział staruszek

– To może ja się z nim przejdę? – zaproponowała pani Zosia

– Jeśli pani może to bardzo proszę. To jest Reksiu.

Pani Zosia z Reksiem na smyczy spacerowała i biegała przez całą godzinę, aż piesek miał dość. Od dawna nie czuła się tak wspaniale. Umówiła się ze staruszkiem, że następnego dnia też wyprowadzi Reksia. Wracając do domu niespodziewanie natknęła się na policyjny pościg. Dwóch policjantów goniło jakiegoś mężczyznę.

– Stój złodzieju! – wołał jeden z nich

– Poddaj się! Mamy cię! – krzyknął drugi, choć nie mieli szans żeby go złapać. Z każdą chwilą oddalał się coraz bardziej. W tym momencie ktoś jeszcze ruszył w pogoń. Była to pani Zosia. W nowych butach niezwykle szybko dogoniła złodzieja i przewróciła na chodnik. W końcu dobiegli policjanci, a zaskoczony złodziej z niedowierzaniem patrzył na drobną kobietę, która właśnie położyła go na łopatki. Oj gdyby wiedział, że to dzięki butom, które niedawno ukradł, a potem wyrzucił do kosza, nigdy by sobie nie darował.

– Dziękujemy pani za pomoc – powiedział jeden z funkcjonariuszy – gdyby nie pani wymknąłby się nam.

– A co on zrobił? – spytała pani Zosia.

– Okradł szatnię na basenie. Na szczęście ma swoje łupy, więc wszyscy odzyskają skradzione buty.

– Aha to złodziej butów? – kobieta spojrzała podejrzliwie na nowe dziwaczne buty.

– Zgadza się. Ukradł same najnowsze, sportowe modele – uspokoił ją policjant, widząc jak przygląda się swoim butom – Ale nie ma co się martwić, dzięki pani posiedzi w więzieniu i nic już nie ukradnie.

Pani Zosia zrozumiała, że złodzieje nie kradną takich butów, jak te które miała na nogach. Może nie były modne, ale były niesamowite. Szczęśliwa wróciła do swojego domu.

Następnego dnia w szkole Oskar był bardzo smutny Kiedy chłopcy jak zwykle umawiali się on oznajmił:

– Ja nie idę grać

– Czemu Oskar? Chodź jesteś najlepszy!

– Dziś nie mogę – skłamał.

– Bał się, że bez szczęśliwych butów znów będzie słaby. Zadzwonił do dziadka i powiedział mu o kradzieży.

– Oj szkoda ich naprawdę – zmartwił się szewc

– Mam nadzieje, że złodziejowi te buty nie pomogą – powiedział Oskar

– Na pewno nie – stwierdził dziadek. – Może mu nawet zaszkodziły.

W tym czasie pani Zosia spotykała się ze znajomym staruszkiem w parku by wyprowadzić jego pieska, a koledzy Oskara na boisku. Dziwne uczucie zmusiło panią Zosię, by podeszła do grających w piłkę chłopców. To buty szukały na boisku Oskara. Niestety nie było go. Buty zasmuciły się, gdyż liczyły że go tam znajdą. Żałowały, że nie mogą pograć. Dobrze, że przynajmniej mogły biegać z panią Zosia i Reksiem. Z nową właścicielką też było fajnie. Pani Zosia z każdym dniem miała coraz więcej ruchu. Staruszek zaproponował jej zapłatę, jeśli będzie codziennie wyprowadzać Reksia. Oczywiście zgodziła się. Wkrótce też poznała w parku kolejną osobę potrzebującą pomocy przy wyprowadzaniu psa. Z dwoma pieskami raziła sobie bez problemu i coraz więcej dorabiała. Niebawem okazało się, że wiele osób w okolicy ma psy, z którymi nie może spacerować. A ona kochała psy i na spacerach z nimi czuła się wspaniale. Po tygodniu miała dziesięć psów do wyprowadzenia każdego dnia. W parku wszyscy oglądali się na babcię prowadząca na smyczach po dwa lub trzy pieski równocześnie. Biegała z nimi jak nakręcona.

– Hej Pieskowa babciu – tak wołali za nią dwaj bracia bliźniacy na hulajnogach – Ale ty masz formę . Antek i Franek do tej pory byli najszybsi w parku. Nikt nie miał z nimi szans, aż ona ich przegoniła.

– Jak pani to robi?

– Gdzie pani trenuje? – słyszała ciągle od obcych ludzi na ulicy i w parku.

Pani Zosia wiedziała, że to zasługa znalezionych butów. Nie mogła jednak nikomu zdradzić swojego sekretu. Co prawda znalazła te buty, ale ktoś mógł ich szukać. Nie wiedziała dokładnie jak one działają. Podejrzewała, że to jakiś nowy wynalazek. Może z Chin, albo z Ameryki? Gdyby przyznała się do posiadania super butów mogłaby mieć kłopoty. Wolała więc udawać super babcię.

Pewnej niedzieli w parku odbywały się zawody w bieganiu. Zebrało się mnóstwo ludzi. Niektórzy uczestniczyli w biegu, a inni przyszli popatrzeć i kibicować. Pani Zosia jak zwykle przyszła wyprowadzić pieski. Nagle usłyszała z głośników wołanie. To ją wzywano:

– Uwaga! Uwaga! Prosimy o zgłoszenie się do biegu Pieskową babcię.

Zdziwiona pobiegła w kierunku startu:

– O nareszcie jest pani! – zawołał czekający tam Antek

– Baliśmy się, że nie zdążysz Pieskowa babciu – powiedział drugi czekający bliźniak Franek

– Ale na co nie zdążę? O co chodzi? – pytała pani Zosia

– Na bieg oczywiście. Zapisaliśmy panią.

– Pieskowa babciu jesteś najlepsza. – tłumaczyli jej bracia

– Mam wystartować? Ale co będzie z pieskami?

– My się nimi zajmiemy. Spokojna głowa – zaproponował Antek

– Właściwie to niezły pomysł! Chętnie spróbuję swoich sił – zgodziła się

Wkrótce wszyscy wystartowali. Niestety pani Zosia została w tyle. Nie łatwo było dogonić świetnych biegaczy. Pomimo, że biegła ile sił w nogach, a magiczne buty robiły co mogły wciąż przegrywała. Prowadził wysoki, wysportowany pan. Za nim biegła grupka chłopaków i dwie dziewczyny, a potem jeszcze sporo różnych osób. Antek i Franek dopingowali ją z całych sił. Jej pieski szczekały, a wszyscy znajomi z parku wołali:

– Pieskowa babciu dalej! Szybciej! Szybciej!

W końcu Pani Zosia uwierzyła w siebie. Zapragnęła wygrać ten bieg, a magiczne buty chciały jej w tym pomóc. Nagle przyśpieszyła i zaczęła po kolei wyprzedzać rywali. Był szybka i silna. Wiatr rozwiewał jej siwe włosy spięte w mały koczek. Super babcia zostawiła wszystkich daleko w tyle.

-Hurra ! Wołał zachwycony tłum gdy pierwsza dobiegła do mety

Antek i Franek z dwoma pieskami na smyczach rzucili się jej na szyję: – Jesteś super! Wiedzieliśmy że wygrasz!

– Dziękuję chłopcy, że uwierzyliście we mnie. Cieszę się, że pobiegłam. Zapraszam was na wielkie lody. Idziecie ze mną?

– Jasne!

– Pewnie – wołali chłopcy

Buty też cieszyły się z wygranej. Pierwszy raz ścigały się i były zachwycone.

Pieskowa babcia dostała za pierwsze miejsce ogromny telewizor. Była bardzo szczęśliwa. Nigdy nawet o takim nie marzyła.