Na pewnej górskiej polanie pasły się owce. Było to naprawdę wielkie stado. Wszystkie zwierzęta w nim czuły się szczęśliwe. Uwielbiały smak rosnącej tam świeżej trawy i orzeźwiającą wodę z małego strumyczka. Baca wraz z psem Barym pilnował ich, dzięki czemu owce były bezpieczne. Wszystko układało się pomyślnie i nikt nie przypuszczał, że jedna mała, niesforna owca wpadnie na szalony pomysł. Miała na imię Berta i była bardzo ciekawska. Interesowało ją wszystko co nowe i dziwne. Nie lubiła się nudzić i wciąż coś wymyślała. Nigdy nie radziła się starszych owiec i nie pytała o zgodę na nic. Zawsze gdy widziała turystów nierozważnie podchodziła do nich, o ile nie zauważył jej pilnujący Bary. Nie zastanawiała się czy to mądre i bezpieczne?
Pewnego razu jeden z turystów poczęstował Bertę pysznym, truskawkowym cukierkiem. To jeszcze bardziej zachęciło ją, by wymykać się ze stada. Zawsze miała nadzieję znów coś dostać. Kiedyś znalazła okruchy czekoladowego ciasta i była zachwycona. Innym razem spróbowała nawet chusteczki , lecz tego akurat pożałowała. Rozmoczony papier przykleił się jej do gardła i długo kaszlała. Nie zraziło jej to jednak, żeby wciąż próbować nieznanego. Usłyszała raz rozmowę młodych turystów o jakimś mieście. Było to dla niej dziwne, bo nigdy nie widziała miasta i uwierzyła, że jest tam wspaniale. Nie wiedziała, że to nie jest miejsce dla owiec i zapragnęła je zobaczyć. Chciała poznać uliczny ruch, odwiedzić restaurację i sklepy. Jej ciekawość była tak wielka, że musiała tam dotrzeć. Cieszyła się, że zmieni nudne życie na pastwisku na ciekawe i pełne atrakcji w mieście. Dumna ze swojej decyzji ukradkiem podążyła za turystami. W końcu zeszli z gór i znaleźli się na parkingu pełnym samochodów. Niestety turyści nagle wsiedli do jednego z nich i odjechali. Berta została sama i martwiła się jak teraz spełni swoje marzenie? Mogła zawrócić, lecz wolała iść dalej.
Berta dreptała przed siebie, zatrzymując się czasem poskubać trawy czy napić wody. W końcu zastała ją noc i nieprzemyślna decyzja zaczęła ją niepokoić. Miasta wciąż nie było widać, a ona nie wiedziała, gdzie jest? Zgubiła się i na powrót było już za późno. Na dodatek nigdy do tej pory nie spędziła nocy bez swojego stada. Czuła się samotna i smutna. Nie miała do kogo przytulić się ani z kim porozmawiać przed snem. A jak z oddali usłyszała wycie wilków, to była przerażona. Nie potrafiła szybko biegać, ani się bronić. Musiała poszukać jakiegoś schronienia. Niestety wszędzie były tylko drzewa, a ona nie umiała się wspinać. Wilki były coraz bliżej i naprawdę bała się. Musiała uciekać. Biegła z całych sił, nie oglądając się za siebie. Nagle ze strachu i zmęczenia potknęła się i sturlała z górki jak puchata piłka. Zatrzymała się dopiero na jakiejś łące. Obolała i posiniaczona zakopała się w kopce siana i tam przeczekała całą noc. Rano na szczęście znów było bezpiecznie, więc opuściła kryjówkę. Zastanawiała się co ma zrobić? Pierwszy raz w życiu chciała poradzić się kogoś starszego, ale nie mogła, więc podążyła dalej. W oddali były jakieś domy. Gdy doszła do pierwszej zagrody, zobaczyła mężczyznę pakującego na przyczepę worki z ziemniakami. Jechała kiedyś na podobnej, więc uznała, że to doskonała okazja by jednak dotrzeć do miasta. Zapomniała o niebezpieczeństwach czy kłopotach. Znalazła na ziemi pusty worek. Weszła do niego i zadowolona ze swojego pomysłu czekała, aż rolnik włoży ją na przyczepę razem z ziemniakami. Tak też się stało. Wkrótce Berta jechała w nieznanym kierunku. Miała dużo szczęścia, bo okazało się, że rolnik wiózł ziemniaki na targ do miasta i jej marzenie miało wreszcie się spełnić.
Tymczasem baca i pies Bary szukali zaginionej owcy. Całe stado było zaniepokojone o los Berty. Najstarsza i najmądrzejsza z owiec zwołała zebranie, na którym zabroniła wszystkim oddalać się od stada.
– Beeee. Ostrzegam was przed nieznanym – zabeczała. – W lesie jest niebezpiecznie. Wiele w nim wilków i innych dzikich zwierząt. Lecz to nie wszystko. Groźne są też nieznane miasta, bo łatwo się tam zgubić. Na dodatek ulice pełne są szybkich samochodów, a obcy ludzie mogą mieć złe zamiary.
Owce tuliły się do siebie becząc.
– Beeee. Gdzie jest nasza Berta? Czy ona do nas wróci? – pytały.
-Beee. Nie wiem, ale mam nadzieję, że tak – odpowiedziała seniorka.
W końcu traktor ciągnący przyczepę z ziemniakami dojechał do miasta. Owca wychyliła wówczas głowę z worka, lecz była przerażona, tym co zobaczyła. Wszędzie były pędzące samochody i tłumy ludzi na chodnikach. Do tego okropny hałas. Warkot silników, jakieś rozmowy, krzyki i dudniąca muzyka. Berta przyzwyczajona do ciszy panującej w górach nie potrafiła tego znieść.
– Beeee. Czy to jest to wspaniałe miasto, gdzie miałam być szczęśliwa? Nie podoba mi się tu. Chcę do domu.
Rolnik wjechał na wielki plac targowy, zaparkował traktor i zdjął z przyczepy worki z ziemniakami. Berta siedziała cicho skulona i przerażona czekała co będzie? Co chwilę ktoś podchodził, by kupić ziemniaki i rolnik otwierał kolejne worki. Nagle chwycił worek, z którego niespodziewanie wyskoczyła owca. Zdumiony chłop nie wiedział, co się stało, a Berta biegła na oślep przed siebie . Wpadła na stragan z owocami przewracając skrzynki cytryn. Wystraszona jeszcze bardziej pędziła powodując dalsze straty. Zerwała wiszącą na jakimś straganie zasłonę, a sprzedający tam kupiec gonił ją głośno krzycząc :
– Ludzie łapcie tą owcę!
Owca z każdej strony widziała próbujące złapać ją ręce. Wszyscy wokół krzyczeli, a ona okropnie się bała. Wreszcie jakimś sposobem udało jej przebić się przez tłum i uciec z targu. Dotarła nad pobliską rzekę i wreszcie mogła odpocząć. Przypomniała sobie, że od poprzedniego dnia nic nie jadła. Na szczęście wokół rosło mnóstwo trawy. Spróbowała skubnąć trochę, lecz zaraz ze wstrętem zabeczała:
– Beeee. Okropność!
Oczy zaszkliły jej się od łez na wspomnienie pysznej trawy na górskich polanach. Zawsze świeżej i pachnącej. Pełnej słodkich, kolorowych kwiatów i ziół. Trawa przy rzece była krótka, udeptana i miała zapach samochodowych spalin i dymu. Nie było na niej najmniejszego nawet kwiatuszka, który poprawiłby jej gorzki smak. Cóż jednak miała zrobić biedna Berta. Poskubała trochę i podeszła do rzeki, aby napić się wody. A wtedy okazało się, że woda też ma dziwny smak . Nie była taka, jak w górskim strumyczku, z którego zawsze piła. Berta zaczęła płakać. Jaka ona była głupia. Miała wszystko i straciła to. Szukała szczęścia nie tam gdzie trzeba. Nie doceniała tego, że miała kochające stado, pyszne jedzenie i bezpieczeństwo. Naiwna uwierzyła w to, co usłyszała od obcych ludzi. Gdyby zapytała starszych owiec, na pewno odradziłyby jej tą podróż. Teraz została jej tylko samotność, nie znany los, strach, gorzka trawa i niedobra woda. Płaczącą owcę zauważyły pływające po rzece kaczki i postanowiły podpłynąć bliżej.
– Dzień dobry. Kwa, kwa – przywitały owcę. – Powiedz dlaczego płaczesz?- spytały.
– Beeee – zabeczała smutno Berta i opowiedziała im swoją historię.
– Ojej! Kwa, kwa – kaczki kiwały głowami słysząc jej słowa – Miasto nie jest dla ciebie. Nigdy nie będziesz tu szczęśliwa. Kwa , kwa. Musisz wrócić w góry. Kwa, kwa.
– Beeee. Bardzo bym chciała, ale nie wiem jak?- odpowiedziała im owca.
– Jest tylko jeden sposób. Kwa, kwa. Musisz wrócić tą samą drogą, którą tu dotarłaś. Chodź z nami. Kwa, kwa. Znamy tylne wejście na targ. Zaprowadzimy cię. Rolnicy jeszcze tam stoją. Znajdziemy traktor którym przyjechałaś i wrócisz z powrotem.
– Beee. Dziękuję wam – powiedziała uradowana Berta i podążyła za kaczkami.
Wkrótce dotarły na targ i owca rozpoznała właściwy traktor z przyczepą. Okazało się, że rolnik właśnie pakował się. Sprzedał większość ziemniaków i na ziemi leżało mnóstwo pustych worków. Berta ukradkiem weszła do jednego z nich. Niebawem rolnik tak jak poprzednio spakował worek ze schowaną w środku owcą. Kaczki latały nisko obserwując wszystko z góry.
– Kwa, kwa. Udało się – cieszyły się i odleciały z powrotem w kierunku rzeki.
Berta szczęśliwie dojechała do gospodarstwa, skąd podążyła znajomą drogą w kierunku gór. Nagle usłyszała szczekanie. Okazało się, że to był Bary. Cały czas szukał jej. Była uratowana. Z psem pasterskim bezpiecznie przeszła przez las i dotarła do swojego stada. Była najszczęśliwsza na świecie. Wszystkie owce przywitały ją radośnie becząc.
– Beeee. Cieszymy się, że wróciłaś cała i zdrowa. Kochamy cię i tęskniłyśmy za tobą.
– Beee. Ja też tęskniłam za wami – zabeczała Berta. – Zrozumiałam, że tu jest mój dom i tu jestem szczęśliwa. Kocham was, góry i połoniny. Nigdy nie odejdę stąd.
– Beeee. Dobrze, że to zrozumiałaś. A jeśli znów coś cię zaciekawi, lub wpadniesz na jakiś nowy pomysł, to spytaj najpierw kogoś dorosłego czy to bezpieczne i mądre – zabeczała najstarsza z owiec.
-Beeee. Na pewno tak zrobię. Dostałam nauczkę i nigdy więcej nie będę nierozważna i lekkomyślna – odpowiedziała Berta.
– Beeee. Na szczęście nic złego ci się nie stało. Rozumiesz już, dlaczego dzieci nie mogą same, bez pytania opuszczać domu, ani ufać nieznajomym. Jest to bardzo niebezpieczne.